Grudzień: migotliwe ciepło Gwiazdki; dar zimy - brama początku: powrót Słońca. Styczeń: cichutkie bulgoty wznoszących się powoli soków. Luty: subtelny i przenikliwy zapach świeżości, obietnica Nowego. Marzec: pączki nabrzmiewają, wierzby i forsycje przynoszą nam dobrą nowinę. Kwiecień...i już wszystko jasne, ale jeszcze czekamy, wypatrując każdego nowego kiełka pośród zeschłych liści...aż wreszcie jak w wybuchu fajerwerków wszystko rozżarza się jaskrawą zielonością i w ciągu paru krótkich dni
CAŁY NASZ ŚWIAT JEST
CAŁKOWICIE
ODMIENIONY!!!...
Naplotkowała sosna,
że już się zbliża wiosna,
Kret skrzywił się ponuro:
- Przyjedzie pewno furą...
Jeż się najeżył srodze:
- Raczej na hulajnodze.
Wąż syknął: - Ja nie wierzę,
przyjedzie na rowerze.
Kos gwizdnął: - Wiem coś o tym,
przyleci samolotem.
- Nieprawda! Wiosna zwykle
przyjeżdża motocyklem!
- A ja wam tu dowiodę,
że właśnie samochodem
- Nieprawda, bo w karecie!
- W karecie? Cóż pan plecie?
Oświadczyć mogę krótko,
że płynie własną łódką!
A wiosna przyszła pieszo.
Już kwiaty za nią spieszą,
już trawy przed nią rosną
i szumią: - Witaj wiosno!
I serdeczne podziękowania dla pana Brzechwy - za całokształt:D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz