dobre rady cioci ady



Oo, to ty, Stachu?...ależ mi się dobrze spało...przez pół nocki podglądałam, jak jacyś w pomarańczowych statkach, pewnie Arkturianie, grali w kółko i krzyżyk nad blokiem naprzeciwko... no proszę, chyba już dwunasta, co?...czternasty?...mówi się czternasta, Stachu, ten samczy szowinizm wyjdzie ci niedługo bokiem...że co? że czternasty kwietnia???!!...no noo...mocna rzecz...babcia miała jednak porządną nalewkę nasenną...pomyślałam, że takiej przebudzonej istocie jak ja nie zaszkodzi łyczek na subtelne zharmonizowanie układu nerwowego po grudniowych przeżyciach trzech dwunastek...przepisu wam nie dam, bo to tajemnica rodzinna, ale...co tam, Stachu? obudziłeś mnie tylko po to, żebym powiedziała, czy widzę swój CIEŃ??...chuchnijże jednak, bo coś mi się widzi, że w mojej nieobecności dobrałeś się do kredensu...aha, szefowa wzięła klucze od wszystkiego...nawet od twojej zakładki na blogu, biedactwo?...dobrze, że nie od tajemnej komory serca, he he...no już nie płacz, bo jak zaczniesz, to ja ci zacznę opowiadać ze szczegółami co mi się śniło...aa, no widzisz, mądry chłopiec...lepiej ty opowiedz, co się w międzyczasie działo...koniec świata miał być i co, znowu przełożyli?...taa...a wiesz od kiedy ludzie się na to nabierają?...ja też nie wiem, ale pewnie długo...ale za to już wiosna i wszyscy zachwyceni, może zakochani...że co, że bałwana znów z siebie zrobiłeś przy Marzence?...aha, Marzannę zasypało, zamarzła na bałwana i nie spłynęła...dopiero tydzień temu się odetkała?? no cóż...widać od dawna nikt ci nie dał żadnej dobrej rady...i jak żeście sobie tu beze mnie radzili, co?...jak to, szefowa zatrudniła mistrza DK w zastępstwie?? być nie może!...aha, żartowniś z pana...widzę, że się sam prosisz przynajmniej o streszczenie z moich przygód sennych...niee?...no to zamiast gadać dyrdymały mógłbyś w ramach resztki powidoku po lanym poniedziałku zapodać przynajmniej jakieś ziółka na dzień dobry...a co tam masz?...smoczy pazur, desperacie?...jesteś pewien, że obojgu nam to dobrze zrobi?...nie?...no to lepiej dawaj miętę, może mi się przejaśni w głowie po tym, co usłyszałam na dzień dobry...i nie wymachuj mi tak tym kwiatkiem przed nosem...cud że to nie agawa, tylko filodendron...tak, tak, sama mówiłam że nie chcę kwiatów ciętych, masz świetną pamięć, złotko, jak na mężczyznę...dobrze, że nie uznałeś rosiczki za właściwy a uroczy prezent dla świeżo przebudzonej do wiosennego życia przyjaciółki...aha, zeżarła ci trampki i nie pachniała już tak dobrze, żeby pasować do różowej wstążeczki...co, zawinąłeś ją w mój różowy moherowy szaliczek??...noo miarka się przebrała, sam chciałeś: 14 grudnia po północy śniło mi się, że...


...he he, zwiał...jest taki rozczulająco przewidywalny mimo swojego indygo...:P a może właśnie dlatego?....no to wam w takim razie powiem, co Tak Naprawdę robiłam w międzyczasie...taak, mała wycieczka...a w zasadzie dłuższa... zgadza się, nie tylko niefizyczna...udawanie Śpiącej Królewny to bardzo zabawna sprawa...choć do czasu, zwłaszcza że śnieg już stopniał i zaraz będzie wiosenny full-wypas na ziemi oj-czystej...już prawie czystej...niespodzianka jest rzeczywiście taka wielka, że już od dawna sławetna zasłona nie jest w stanie jej zakryć, wybrzusza się bardzo znacząco, he he...aż śniegiem to pokrywali tak długo...na okrągło czy na podłużnie się wybrzusza?...i tak, i tak, i jeszcze inaczej, zupełnie inaczej, to przecież tylko takie symboliczne gadanie, bo kto nie zerknie choć na to jednym okiem, trzecim czy piątym, którym mu wygodniej, to i tak przecie nie uwierzy...
   
 

...no dobra, już mówię: najpierw to naprawdę spałam, nalewka od babci miała chyba z 50 lat, ciut jej nie doceniłam - babci czy nalewki?... obu...:) ...przy okazji namierzyłam od razu babcię po drugiej stronie i spytałam ją, cóżże tam dała, że przez trzy i pół dnia wybudzić się nie mogłam...jak jej powiedziałam, że wzięłam tego dwie łyżeczki, to aż się turlała ze śmiechu na swej fioletowej trawce, którą tam sobie zafundowała...a składu wam nie podam, bo i tak nie uwierzycie...no ale było bardzo miło, rodzinkę z nudów obleciałam calusieńką, i paru starych znajomych, ładnie się tam urządzili, kibicują nam ile wlezie, a przy okazji robią wciąż zakłady, kiedy co będzie, bo wiecie, że to się cały czas zmienia, no więc to taki ich sport podobny do gry na wyścigach, tylko że się gapią na te czaso-linie...też próbowałam przez chwilę, ale w oczach przy tym miga prawie jak przy locie w nadprzestrzeni...no wiecie, Startrek, Andromeda, te klimaty...parę osób zdołało się już z powrotem tu wepchać, kolejka do wcielenia jest podobno jeszcze większa niż przedtem, i to jest dopiero osiągnięcie: wepchać się bez rozpychania...no bo jak się kto rozpycha, to mówią mu, że ego ma za duże, a współczucia za mało, i się nie nadaje...a jak nic nie robi, to się i tak nie dostanie...trójkątura koła, he he...a o czym to ja miałam?...aha! więc najpierw sobie pospałam ile wlazło i przy okazji odwiedziłam rodzinkę, a potem, jak już się dobudziłam, poleciałam z babcią na inny wiatr, jak to powiadają...i tam mnie nauczyła, jak polecieć razem z ciałem..no taak, tak się je dostraja i zwija po całości...nie, nie jak roladę...raczej jak warkocz zrobiony z innych warkoczy...aa, poćwiczycie sobie, jak będziecie gotowi...przecie nie będę wam psuła tej przyjemności, he he...


...a po drugiej stronie teraz bulgot jak się patrzy...od stycznia totalny remont mieszkania...noo, tego naszego"bloku o wielu piętrach"...:)...a jakie tam balety odchodzą, ho hoo!...grupy dusz się w takie właśnie jakby warkocze splatają...wszyscy łapki sobie podają na wszelkie możliwe sposoby, żeby się zrobiło bliżej...a potem niektórym się wydaje, że mają sny erotyczne...he he he... no bo niektórzy nie odróżniają duszy od d...no wiadomo...jak im się super-dobrze robi, to myślą, że musieli to uskutecznić tylko w jeden sposób...a oni sobie szersze nitki nawzajem do serc puszczają i dlatego się im tak dobrze robi...taaak...no i potem z tego się robi taka większa jakby zbiorowa śpiewanka...i jak oni tak zaczynają śpiewać, to potem ci wszyscy niedobudzeni też lecą w nocy jak na dzwonek, bo to ich rodzony dźwięk...a trudno zlekceważyć piosenkę większej rodzinki...więc się nie przejmujcie, że niektórzy niby wciąż śpią, im już budzik solidnie zadzwonił, czasem tylko przełączają na drzemkę, ale po paru razach i tak do nich dociera...więc jest naprawdę dobrze, rybeńki, bo zaraz ci śpiący tylko na jedno ucho się dołączą i wtedy już będzie prawdziwa wiosna, taak...:):):)...


...że co?...a skąd, przecież nie leżałam w łóżku przez cztery miesiące...wracałam tylko na trochę, gdy Stach przychodził...jego kot mi zawsze donosił, że się do mnie wybiera..Stach nie kot...różne rzeczy tu odstawiał, trochę się modlił, trochę medytował nad przemijalnością, chciał nawet podglądać moje sny, jak mu się tamte rzeczy znudziły, ale obstawiłam się Michałem w 300 emanacjach i dlatego się nabrał na tę Śpiącą Królewnę, he he... więc z tej desperacji, że nie ma z kim pogadać, zapisał się nawet na facebook, choć się zawsze zarzekał, że jego wirtualne indygowe nóżki tam nie postaną...a jednak, będzie musiał teraz odszczekać, ale będę miała radochę przy pierwszym śniadaniu po "cudownym obudzeniu", he he...no to już wszystko wiecie, kochani, a resztę sobie dośpiewacie, jak zwykle:D  Buziaczki wiosenne! 

Wasza Adeczka <3 <3 <3 


No słuchajcie, również i cuda przybierają na częstotliwości!... (nie tylko nasze energie:D) Wiecie, co się działo na większości anglojęzycznych portali z przekazami przez ostatni weekend?... PRAWIE NIC!... Lightworkerzy zaczęli wreszcie stosować się do dobrych rad, jakie dostają i rozpowszechniają :D  a jeszcze miesiąc temu i czołgiem nie dałoby się co poniektórych od tego odciągnąć... Wniosek: JEST CORAZ LEPIEJ:D  lightworkerzy zaczynają się szanować...i mniej siedzą w komputerze, a więcej...a czy to ja kogo podglądam?...(Stachu naprawiał rower w niedzielę, tylko dlatego musiał na trochę odłączyć układ nerwowy od neto-stymulacji... nie znacie Stacha?...oo, to poznacie...:p)

A ponieważ mamy taki piękny czas do udzielania rad na temat Szlachetnego Zdrowia - słońce w Pannie-pielęgniarce, specjalistce od ziółek, gimnastyki, masaży i ogólno-detalicznego szanowania się (od dobrych rad oczywiście też, a jakże!;), a na dodatek dziś (10.9.12) w horoskopie majańskim (wersja Kossner-Kotwicka) rozpoczęła się 13-dniowa fala Węża, ściśle związana z ciałem i witalnością - pozwolę sobie na małe a rozkoszne co nieco na ten temat...:D (tak po panieńsku, w małych punkcikach, drobiazgowo wymyślonych i skrzętnie naściubolonych, które później czasem tak trudno spamiętać, a wszystkie wydają się Tak Strasznie Ważne i konieczne do zapamiętania, a nawet...zrealizowania...łoj:I)

1.Po pierwsze tym, którzy jeszcze tego nie słyszeli, z przyjemnością donoszę, iż podobno w czasie ostatniego majowego nowiu (20/21 maja, słońce i księżyc w osi z Alkione/Plejadami) nasze poczciwe węglowe ciała dostały już pełen komplet kodów potrzebnych do przemiany w wersję krystaliczną... Kto się na poważnie już tym zdążył zająć, ma pełną możliwość do wrześniowej równonocy - według tychże danych -  podłączyć sobie i uruchomić powszechnie już dostępne programy IDEALNEGO ZDROWIA I DŁUGOWIECZNOŚCI (na dobry początek jest mowa o 200 latach w aktualnym ciele, idealnie zdrowym, sprawnym i szczęśliwym - szczegóły kosmetyczne na życzenie właściciela:p)  

  I właściwie ta informacja jest już CAŁKOWICIE WYSTARCZAJĄCA, a temat zdrowia tym samym można by uznać za omówiony...:D  ale jeśli się komu chce dalej czytać, to serdecznie zapraszam:)))     

2.Nasze słowo 'zdrowie' jest podobno "ogólnosłowiańskie. Można je wywieść z morfemów praindoeuropejskich i zrekonstruować znaczeniowo jako 'z dobrego drzewa'." (http://poradnia.pwn.pl/lista.php?szukaj=etymologiczny&kat=7&od=10) No i pięknie!:))) Tylko o które drzewo chodzi?... Jedyne Drzewo jest jedno, jak wiadomo, za to drzew pomniejszych, a też ważnych, parę by się znalazło...(ale węży na jabłonce dziś akurat szukać nie będziemy;) Według znajomego ezoteryka tych głównych drzew jest pięć i odpowiadają pięciu żywiołom z eterem włącznie (to jest to najgłówniejsze Drzewo, czyli Szef Drzew:). Żywiołem najbardziej związanym z ciałem jest oczywiście ziemia, która odpowiada światu fizycznemu i konkretnym formom. Inna sprawa, że nawet te 'konkrety' są prawie puste w środku, jak prawie wszyscy już wiemy... ale i tak codziennie z uporem maniaka, ze starego nawyku z czasów nieledwie dinozaurów (trias-jura-kreda, pamiętacie?...:p) nabieramy się, myśląc, że te ciała są takie solidne, i że działanie 'masą na masę' to podstawowy sposób, w jaki można na nie wpłynąć... choć przecież fizyka kwantowa - powstała notabene ponad sto lat temu! - już całkiem głośno i od dawna mówi, że te małe zgrabne cząstki, z których te ciała się podobno składają, bywają również małymi zgrabnymi falami, jeśli Ktoś zechce mieć taki kaprys...:P i że mikro-świat jest totalnie otwarty na sugestie ludzkiego umysłu i 'magię' jego INTENCJI/WOLI, czyli piąty element, usadowiony, wymoszczony wręcz na komfortowej a strategicznej pozycji pt 'oko cyklonu' i kierujący pozostałymi czterema...:D    



3.Na razie zostawimy na Właściwym Drzewie źródłosłów polski, a zajmiemy się następnymi, które (nie wiadomo dlaczego z takim jakby krowim spokojem) czekają sobie w kolejce. W językach germańskich, czyli np. angielskim, wyrazy 'zdrowie' i 'uzdrawiać'  (haelth/heal) wywodzą się z tego samego rdzenia, co 'całe' (whole) i 'święte' (holy)(holly to 'ostrokrzew', tak na marginesie, a raczej w nawiasie;). W niemieckim mamy heile (zdrowe) i heilige (święte). I, co ciekawe, podobnie jest u braci Rosjan: uzdrowienie to iscelienie, czyli po prostu scalenie...uczynienie CAŁOŚCIĄ (można by się zastanawiać, czemu nasze słówko całować brzmi właśnie tak, i na ile powszechna w naszym kraju jest akurat ta forma terapii...;)  


4.Istnieje również powiązanie źródłosłowów polskich i germańskich, i łatwo się można o tym dowiedzieć dzięki uzdrawiającej runie laguz - jej nazwa ma rdzeń, z którego wywodzi się słowo oznaczające 'jezioro' (lake; a np. po włosku lago, więc jeszcze bliżej), ale również 'por' (leek) (choć na zdrowy rozum znaczeniowo pasuje tu lepiej tak samo wymawiane słówko leak, które oznacza 'ciec'), co więcej z tego samego rdzenia wywodzi się również love (miłość), więc jeśli ktoś miałby wątpliwości, czym się lepiej leczyć (tu mamy bezpośrednie powiązanie z polskim), wodą czy porami, ma do dyspozycji o wiele wygodniejszą i dostępną od ręki możliwość:P    

I to by było na tyle tytułem wstępu...:D a ciąg dalszy nastąpi, kiedy czas nadejdzie - o ile nadejdzie! (podobno już tak przyspieszył ostatnio, że impulsy aktywacji można już robić co dwa dni, a nie co trzy...ho ho...ho:) 

Śpijcie/przebudzajcie się zdrowo i kolorowo, i niech wam się przyśnią całujące się pory, ee, pary, na drzewie nad jeziorem...:D albo co tam sobie chcecie, w końcu to WASZA kwantowa wola, heej...:))))  




Witajcie, moi Kochani!  

Wzniesienie za pasem, dzieci do szkoły (rozkoszna perspektywa wywiadówek, korepetycji i dresów z markową naszywką), że o przetworach z aronii i siewie ozimin nie wspomnę - aż nie wiadomo w co ręce wsadzić...(zwłaszcza jak ktoś nie ma akurat kieszeni). To całkiem oczywiste, że prawie wszyscy się w takiej sytuacji wybitnie ucieszą, gdy u mnie przeczytają Co Mają Robić, a na stronie tuż obok - że wszystko SAMI już wiedzą i tylko im pozostaje, hi hi, wędkę zarzucić, i to DO ŚRODKA, a nie na zewnątrz!...(bo na zewnątrz, do jeziorka, to każdy głupi umie, no niee?...;) 


A na dobry początek Mistrz Dobrych Rad, Dżual Kul:   

Ochrona energetyczna 2
 

Tu Dżual Kul. Taszi delek {pozdrowienia}.

W porządku. Naszym tematem w tym tygodniu jest "ochrona energetyczna". Oczywiście to trochę głębsza sprawa, ale chcę na ten temat trochę opowiedzieć.

Jest dużo sposobów, które możecie zastosować. Możecie podgrzać (przypiec) odrobinę suszonego rozmarynu - możecie użyć sprasowanego w postaci pałeczki - samego rozmarynu, albo samej szałwi, czegoś w tym rodzaju. Przypiekany cynamon też jest bardzo dobrym środkiem, by ustanowić w domu ochronę energetyczną.

Być może czujecie, że macie ochotę zrobić jakąś ceremonię z użyciem liści tytoniu albo mąki kukurydzianej. Możecie przejrzeć różne praktyki szamańskie albo wykorzystać to, czego się sami nauczyliście.

Ale zmiana zapachu otoczenia to jedna sprawa. Proszę nie używajcie toksycznych świec zapachowych i tego typu rzeczy. Użyjcie czegoś, co nie podrażni wam płuc ani nie spowoduje alergii. Więc nie ma to być odświeżacz powietrza. Weźcie coś naturalnego. Niektóre kadzidełka są dobre, można je spalać.

Woda. Kąpcie się częściej. Różne istoty nie przyczepiają się, kiedy jesteście w wodzie. Więc możecie się moczyć w wannie, albo pływać w basenie, albo stać pod prysznicem, coś w tym stylu, to jest dobra rzecz. No więc również utrzymywanie ciała w czystości.

Niektóre obce byty nie lubią kawy i czekolady. Mówiliśmy już o tym. Więc nawet możecie nosić ziarna kawy i je wąchać, albo włożyć je do woreczka i trzymać w kieszeni, albo nosić je wokół szyi czy coś takiego. Oczywiście jeśli lubicie kawę bądź czekoladę, jedną, albo drugą, albo obie, możecie je też spożywać i to też będzie działać jako ochrona w waszym polu energetycznym. Nie trzeba tego dużo. Parę łyków kawy albo mały kawałek czekolady. Robotnicy łomocą na zewnątrz, coś budują, więc przepraszam za dzisiejsze efekty dźwiękowe.


Mieliśmy produkt o nazwie "Ochrona wielopoziomowa". Jest taki spray czy esencja ze strony www.SonoranLight.com.

A teraz zobaczmy, co tu jeszcze mamy. Wyłaniają się na powierzchnię różne stare zranienia, w tym okresie jest dużo aktywności na planie parapsychicznym i astralnym, w czasie tego tygodnia. Niektórzy ludzie są bardziej na to podatni, ale pamiętajcie, że możecie rozłożyć duchowy parasol ochrony nad swoim ciałem, następny być może nad swoim pokojem, a jeszcze następny nad waszym domem. Coś w tym rodzaju. Więc możecie mieć więcej niż jeden, w różnych rozmiarach. To jest inny sposób na to, by zwiększyć tam energię.

A jeśli macie dziwne, podobne do snu doznania, i jeśli są one nieprzyjemne, pamiętajcie, że zawsze możecie powiedzieć: "Nie, dziękuję. Odmawiam udziału w tej grze. Odejdź." Negatywne istoty nie mają nad wami władzy.

A potem usuńcie wszystkie doznania, które macie w ciele, a które się wam nie podobają, i wypełnijcie się Boską Miłością.

No dobrze, Kochani. Jak zwykle dziękuję i moja miłość dla was.

Dżual Kul
(Djwhal Khul)

Przekazała Terri Newlon, 23 sierpnia 2012
http://shiftfrequency.com/djwhal-khul-psychic-protection-2/


Noo, to jesteśmy 'w fazie' z Mistrzem 'Alright' DK, bo u mnie pod oknem od godziny jakaś maszyna chrobocze... to pewnie ciąg dalszy nowych rur, żeby woda nasza święta miała czym płynąć...
Ano właśnie, sami widzicie, stara zasada "częste mycie..." etc (ee, nawet nie taka stara, wcale nie średniowieczna, tylko późniejsza; w średniowieczu ludzie podobno całymi rodzinami chodzili raz na jakiś czas do łaźni - w domu zdejmowali ciuchy, żeby im kto nie ukradł, i tak paradowali przez miasto, jak bonie-dydy, mój przyjaciel jest specjalistą od średniowiecza, na pewno mnie nie nabierał...;) jednak nie działa, jednak trzeba się myć!...tak taak...uszy też, bo to nie Dzień Dziecka...jeszcze :D 

I wiecie, wystarczy kawałek czekolady dziennie...:P nie mówił, że dwie tabliczki... nno. 



To dzisiaj na tyle, Rybeńki złociste:)  

(a wędkę do środka zarzucać, bo to tam najlepsze okazy pływają!)  

Wasza Adalberta    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz