święta codzienność

A ja miałam wczoraj urodziny... i od razu widać, że Nowe jest już w świetnej formie, bo prezentów dostałam sporo - a właściwie być może dopiero dzięki Nowemu byłam w ogóle w stanie je zauważyć... :D  No bo tak: słońce świeciło, a to już cudowny prezent na dzień dobry; były chmurki o przeróżnych kształtach i barwach, i wiatr - mocny, przyjemnie mocny i odświeżający, i coraz więcej żółtych i czerwonych liści na tle biało-szafirowego nieba. I smugi światła lejące się z okienek pomiędzy chmurami. I sterty smakowitych, różnokolorowych 'pokarmów ziemskich' na bazarze, czyli jesienny wypas :D Właśnie wczoraj rano zauważyłam, że zakwitła pelargonia - to jej pierwsze kwiaty po letnim przesadzeniu. Róże od taty przez całą noc pachniały słodko i owocowo. Michał, brat mój niebieski, podpowiedział błyskawicznie, jakie zdjęcie wstawić do wczorajszego tłumaczenia, bo akurat nie miałam pomysłu. Po siódemce od razu przyjechała dziewiątka...:p Taki tramwaj:P Zupełnie zapomniałam, że obok bazaru jeżdżą akurat te dwa. I co z tego? A to, że ostatnio pracuję nad integracją tych dwóch liczb... na płaszczyźnie i czysto metafizycznej, i zupełnie osobistej...:D Więc to była taka dobra wróżba, że integracja bliziutko:))) A w autobusie jechała przeurocza para Japończyków bodajże...no chyba żeby nie...wiecie jak to jest, my biali ludzie chiński od japońskiego nie bardzo odróżniamy, i tak dalej...:P W każdym razie jechali sobie, cały czas gadali, i cały czas dawali sobie buziaki!:D tak, taak...:)))  Ona miała śmieszny mały nosek i cudownie krzywe zęby, i delikatną srebrną bransoletkę na przegubie...a poza tym mimikę przezabawną i rozkosznie bogatą. On bardzo ładnie ją przytulał, opowiadał chyba jakieś dowcipy i uśmiechał się jak Jackie Chan...(w ogóle klimat tych ich czułych przekomarzań był jak z filmu 'Wspaniały' z tymże Jackie'm, więc kto wie, to wie o co chodzi...:D) To mniej więcej połowa prezentów, jakie wczoraj dostałam, reszty już mi się nie chce wymieniać - no było tego naprawdę dużo...a największym prezentem było zapewne to, że umiałam to wszystko zauważyć, docenić i podziękować sobie i Całości za te dary. Często dostrzegam codzienne cudowności, ale dopiero wczoraj zrozumiałam, że one wszystkie są WŁAŚNIE DLA MNIE! że nie jestem tylko 'przypadkowym świadkiem', który dzięki swej czujności uchwycił coś pięknego. Miałam wczoraj silne przekonanie, że oprócz tego, że były to całkiem ogólne i dostępne wielu osobom zdarzenia, fakt, że byłam w stanie tego wszystkiego doświadczyć, BYŁ DAREM, imiennym darem od wszechświata specjalnie dla mnie.
Dzięki!!! :D :D :D

 PS. A od rana poprawiny...komentarze na Transformacji i bardzo miły telefon... impreza trwa! Dziękuję gorąco i buziaki dla wszystkich! :))))) 

1 komentarz:

  1. Bardzo fajny tekst :) Szkoda, ze tylko jeden w dzidzinie Swieta codziennosc. Ja wlasnie mam problem z codziennoscia,ktora jawi mi sie jako szara i przytlaczajaca. A tak nie powinno byc. Bo przeciez codzeinnosc otacza nas zewszad. Fajnie byloby spojrzec na nia innymi, "niebianskini" oczyma.

    OdpowiedzUsuń